W SŁOWIE "BLOG" SŁYCHAĆ WYRAŹNIE SZUM LANIA WODY. JEDNAK BEZ WODY NIE BYŁOBY ŻYCIA NA ZIEMI...

Trudno powiedzieć, że...

życie domagało się powstania tej książki. Chyba życie rozwiązłe autora, który problematycznym z niej dochodem pragnąłby uregulować swoje lekkomyślne długi
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")

niedziela, 3 kwietnia 2011

Historia jednego plakatu, czyli rozmowa z Andrzejem Pągowskim

Nie ma co!… Nieźle pan zasunął z tym plakatem?…
 - To jest rzeczywiście dzisiaj mój najbardziej rozpoznawalny plakat. Wciąż miewam sytuacje, że gdy np. zamawiam taksówkę i podaję nazwisko to jestem pytany: Przepraszam czy to pan zrobił plakat „Papierosy są do dupy"? . A gdy potwierdzam, to najczęściej słyszę podziękowania: U mojego syna wisi w pokoju… Wiem, że wisiał w wielu szkołach, zwłaszcza w toaletach. Jest na pewno plakatem zaakceptowanym. Nie wiem ile dzieciaków skłonił do zaniechania palenia ale  myślę, że nawet jeśli choć nawet jedno dziecko nie sięgnęło dzięki niemu papierosa, to już dobrze.
Tylko jedno?
- No nie… Mam nadzieję, ze trochę więcej. Ten plakat jest dla palącego dzieciaka kompromitujący. Jeśli rodzic powiesi mu go w pokoju…. To co ma znaczyć?! Że on będzie do dupy facetem. A kto by chciał takim być?!… Ten plakat swoje zrobił i lepszego od tamtej pory nie udało mi się wykonać.
 Nie może Pan przeskoczyć własnego pomysłu?
- W ubiegłym  (2002 - przyp mój PT.) roku zrobiłem plakat o palących kobietach w ciąży, ale jeszcze go nie wydrukowaliśmy. Nie mieliśmy ostatnio ministra, który zaryzykowałby wydanie tego plakatu. Bo on jest dosyć mocny. Taka wulgarna kobieta z brzuchem paląca papierosa. Hasło też mocne: To nie może być matka..
 „Papierosy do dupy” też były mocne, a jednak się pokazały…
- Ówczesny minister zdrowia Jacek Żochowski rzeczywiście wydał go na własne ryzyko. Podczas jakiejś kolejnej dyskusji na temat „czy taki plakat może być czy nie”, nagle powiedział: Proszę państwa o co chodzi? Przecież wiadomo, że papierosy naprawdę są do dupy. I dyskusja skończyła się, choć już wcześniej w Sejmie któraś z posłanek stwierdziła, że tylko debil takie rzeczy może wymyślać.
  A jak Pan go wymyślił?
-Współpracując z Polskim Towarzystwem Przeciwtytoniowym co jakiś czas malowałem dla nich plakaty. Pierwszy miał hasło: Zgaś zanim sam zgaśniesz. Pozował mi do niego kolega, namiętny palacz, który we wszystkie otwory w głowie miał powtykane papierosy. To był plakat skierowany raczej do mężczyzn. Bawiłem słownictwem. Do kobiet był adresowany drugi plakat: Do niej się już nie palę przedstawiający kobietę-śmierć. Nie palę się do niej, to znaczy nie mam ochoty umrzeć za wcześnie. Potem poproszono mnie o zrobienie plakatu dla dzieci i młodzieży i tu się zaczęło… Najpierw były rozmowy o pomysłach… Może: Mamo,  tato już nie palę albo: Nie palcie przy mnie,  Synku prosimy cię nie pal, i takie tam paranoidalne bzdety. Przypomniał mi się wówczas stary plakat antyalkoholowy, przedstawiający  butelkę wokół której leżały martwe ćmy, i wyobraziłem go sobie w działaniu. W jakiejś spelunce siedzi dwóch meneli i jeden do drugiego mówi: Ty Franek, dlaczego nie pijesz? A Franek odpowiada: Bo nie chcę jak ta ćma zginąć. Kompletny absurd, zupełnie nie przystający do rzeczywistości. Nie chciałem zrobić takiego plakatu… Siedziałem więc w domu i kombinowałem coś tam szkicowałem, a tu żona mówi nagle: Wiesz, bo papierosy są dupy. Szybko naszkicowałem sam napis. Potem wziąłem jeszcze zdjęcie syna – który do dzisiaj mi nie może darować tego portretu -  no i powstał ten plakat.
 Najlepszy sposób, by syn w ramach młodzieńczego buntu przeciwko złośliwemu zgredowi zaczął palić…
- To ja przede wszystkim jestem pokoleniem buntu – to ja wychowałem się w potężnym konflikcie z rodzicami. Mój ojciec był przed wojną człowiekiem nafty, patefonu, opery, wychowania, a ja byłem dzieckiem dżinsów, jazzu, elektryczności itd. Nosiłem długie włosy ubierałem się nie tak jak on by chciał, słuchałem kompletnie nie tej muzyki. I nie mogliśmy w żaden sposób się zrozumieć. Ja dzisiaj mam zupełnie inny kontakt z moimi dziećmi. Córka słucha tej samej muzyki co ja. Wymieniamy się płytami. Nie, moje dzieci miały inne bunty. A rodzina jest totalnie niepaląca. Ani córce ani synowi do głowy nie przyszło by palić – myślę, że decydują tu podobnie jak u mnie kwestie estetyczne.
 No właśnie a dlaczego w ogóle pan nie pali?
 - Ojciec zafundował mi przygodę nikotynową – do dzisiaj nie wiem, czy zrobił to specjalnie czy nie… Tuż przed maturą dostałem od niego fajkę. Chyba widział albo podejrzewał, że mnie ciągnie do palenia. Na początku to było fajne.
- Smakowało panu?
Nie bardzo. Ale wie pan, myśmy wtedy ze szkołą często chodzili do teatru na rozmaite spektakle, więc gdy ja w antrakcie wyciągałem tę fajkę, to wszystkie dziewczyny były moje. Był wtedy, pamiętam, taki superpachnący tytoń Amphora. No i pykałem sobie tę fajkę może kilka razy ale w końcu ona przestała ciągnąć. Powiedziałem ojcu, że się zepsuła. Na co ojciec: A ty ją w ogóle czyścisz?… Jak to „czyszczę?!… O widzisz kochany tu są w pudełku wyciory, trzeba to rozkręcić…Kiedy rozkręciłem to, co trzeba było rozkręcić, z fajki wyciekło coś tak strasznego i obrzydliwie śmierdzącego – do końca życia tego nie zapomnę. Ubrudziło mi ręce, próbowałem to zmyć niczym Lady Makbet. Ale te żółtozielone ślady długo nie chciały zejść.
I to już koniec?... Z powodu Lady Makbet przestał pan palić?
- Jeszcze nie. Jak tę fajkę wyczyściłem, znów ją nabiłem tytoniem, zapaliłem i…
  I co?
- …i znalazłem się w toalecie. Co tam robiłem, można się chyba domyślić. Tak się moja przygoda z tytoniem skończyła. Od tej pory byłem przeciwnikiem palenia. Uważam że robi dużo złego… Przy czym nigdy nie podchodziłem do palenia od strony zdrowotnej, tylko raczej, jak już wspomniałem, estetycznej. Mnie po prostu brzydziło to co pachnie, żółte palce, zażółcone wąsy i brody, dziewczyna smakująca w pocałunku jak popielniczka. To mnie nie rajcowało…

A poza tym papierosy jednak szkodzą zdrowiu?…
- Niewątpliwie, ale, wie pan, nie mam tej wiedzy co profesor Zatoński. Dla mnie palenie jest po prostu śmierdzącym problemem. Ja nie traktuję go jako choroby i tu zawsze będę się spierał z profesorem. Rzeczy, których się nie widzi nie bolą. Rozmawiałem z wieloma palaczami i oni naprawdę nie wierzą w to, że będą chorzy ani, że umrą wcześniej. To na nich nie działa. Natomiast powiedzenie: śmierdzisz, jesteś nieestetyczny, to co robisz jest ohydne, włóż sobie tę popielniczkę w gardło, to na nich działa…
Walczy pan też czynnie z nikotynizmem?….
- Ewidentnie walczę, bo uważam na przykład, że nie do przyjęcia jest sytuacja, gdy cała sala jest dla palących, a dla mnie tylko dwa stoliki, gdzieś tam przy wejściu do ubikacji. Żądam by było odwrotnie i strasznie się o to wykłócam w knajpach i lokalach. Poza tym zupełnie się nie krępuje się, gdy chcę powiedzieć komuś: słuchaj – ty śmierdzisz papierosami. Palącej kobiecie potrafię powiedzieć: przydałyby ci się lepsze perfumy albo: będziesz paliła to będziesz miała czarny biust. To moja ulubiona odzywka. Kobiety bardzo łatwo kupują ten dowcip: jak to czarny? - dziwią się. -To ty nie wiesz, że pod spodem on jest czarny od papierosów… - odpowiadam.
 W pańskiej firmie się nie pali?
- Nie, co nie znaczy że nie pracują w niej ludzie palący. Kiedyś zatrudniałem tylko samych niepalących, ale nie mogłem skomponować odpowiedniego zespołu. Widocznie wśród niepalących jest za mało utalentowanych…. Kiedyś pracowaliśmy dla dużego koncernu duńskiego, przyjechał do nas główny boss – mieliśmy prezentację. Siedział on, dyrektorzy polskiego oddziału firmy i moi pracownicy. W pewnym momencie ten główny szef wyjmuje papierosa rozgląda się i pyta czy tu można zapalić. A ja mówię: nie. Jego podwładni zbledli, moi pracownicy też. A on powiedział: OK. to robimy 5 minut przerwy i wyszedł zapalić. Okazał się Europejczykiem w każdym calu, bo w Europie, jeśli jest gdzieś zakaz palenia, to się go respektuje. U nas też jest przepis, że nie wolno palić w miejscach publicznych, jest przepis, że nie wolno pić na ulicy, nie wolno używać wulgarnych słów. I co z tego wynika… Widać dookoła. Ja postrzegam palenie przez pryzmat brudu braku estetyki, smrodu i chamstwa. Nikt nie pyta w towarzystwie czy może puścić bąka, bo to się po prostu ludziom nie mieści w głowach  natomiast pytanie o możność zapalenia jest całkowicie na miejscu. A przecież w jednym i drugim wypadku chodzi o to samo – o zepsucie powietrza.
 Swego czasu zadedykował pan Profesorowi Zatońskiemu prounijny plakat z zatrutym przez papierosy plemnikiem…
- Profesora kocham, jest cudownym człowiekiem tylko za dobrze wychowanym, za inteligentnym, za miłym – wszystkie te cechy bardzo przeszkadzają przy tak bezlitosnej walce. Ja bym z nim góry przenosił, ale on często stawia sprawę za miękko. 
 Czy przy robieniu plakatów na zamówienie liczy się moralność, czy tylko kasa?
- Są kuszące kontrakty ze strony koncernów tytoniowych. Mógłbym przyjąć takie intratne dla mojej firmy zamówienie, ale natychmiast byłbym spalony. Jako dwulicowiec. Jeśli z jednej strony mówię że papierosy są do dupy, to nie mogę brać pieniędzy za ich reklamę.
Przepraszam a gdzie tzw. profesjonalizm, który wymaga od specjalisty sprostania różnym wyzwaniom?
- Jestem profesjonalistą i za pieniądze zrobię każdy plakat…
 No właśnie?
- Każdy, którego wymowa będzie zgodna z moimi przekonaniami. Na szczęście zawsze pracowałem u siebie. Nie dotykał mnie nigdy problem narzucania woli przez pracodawcę. Podobnie staram się więc postępować z moimi pracownikami - przyjmujemy zlecenia pod którymi możemy się podpisać.
 A co na to wszystko dusza artysty. Wszak plakaty przeciwnikotynowe czy przeciwalkoholowe, bardziej niż z prawdziwą sztuką, kojarzą się z doraźną publicystyką?… 
- Dla mnie sprawy społeczne są  ważne – potem był przecież kij bejsbolowy, i wiele innych. Mnie dzisiaj mniej rajcuje robienie do teatru czy do filmu. Wie pan, ja mógłbym w życiu już nic nie zrobić, ale jeśli dzięki mojemu pomysłowi, mojej kampanii, sejm zakazał sprzedaży kijów bejsbolowych, to ma to chyba swoje znaczenie. Zawsze artyści i dziennikarze, ludzie którzy mają inną nieco wrażliwość, chcieli mieć wpływ na ważne decyzje. Czasem kończyli na szafocie, czasem im się udawało…
 Fragment wciąż nieukończonej książki o bezprecedensowej akcji profesora Witolda Zatońskiego "Rzuć palenie razem z nami". (Rozmowa z Andrzejem Pągowskim z lipca 2003 roku).


3 komentarze:

  1. Super. Zawsze mi się podobał ten dosadny plakat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie go można kupić.......?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nastepny powinien byc taki (klawiatura pl siadla).Smierc siedzi za biurkiem, glowe ma pohylona nad jakas gigantyczna ksiazka z mnustwem zakladek. Z tylu wysuwane szuflady na dokumenty, na jednej z nich oparte "narzedzie pracy". Smierc cos w tej ksiazce pise staromodnym gesim piurem w prawej rece a kalkulator w lewej.
    Mowi:Zobaczmy, poczatkowa dlugosc 45+35 od kuracji medycznych-13 od alkoholu-21 od petow (papierosy)-3 od chorob=43. (Dymek myslowy)
    Ok zostaly mu jeszcze jakies 2 tygodnie.

    OdpowiedzUsuń