Strony
W SŁOWIE "BLOG" SŁYCHAĆ WYRAŹNIE SZUM LANIA WODY. JEDNAK BEZ WODY NIE BYŁOBY ŻYCIA NA ZIEMI...
Trudno powiedzieć, że...
życie domagało się powstania tej książki. Chyba życie rozwiązłe autora, który problematycznym z niej dochodem pragnąłby uregulować swoje lekkomyślne długi
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")
środa, 23 marca 2011
Bunkier "Krysia".
Nazwa była zdrobnieniem słowa: kryjówka. Schron mieszczący 40 osób mieścił się pod szklarnią w ogrodzie Mieczysława Wolskiego przy Grójeckiej 81 (obecnie 77). Wyposażony był w piętrowe prycze, stoły, kuchenkę, doprowadzona była woda. Potrzeby fizjologiczne załatwiono do wiader, które każdego wieczora opróżniali dwaj młodzi ludzie. Janusz Wysocki - siostrzeniec Wolskiego i Szymon - jeden z ukrywających się. Żeby uzasadnić duże codzienne duże zakupy żywności dla ukrywających się Żydów, Wolski otworzył sklep spożywczy.
Taki obraz sytuacji przekazała Orna Jagur (Irena Grodzińska), która, wraz z mężem, ukrywała się w "Krysi" przez 8 miesięcy. Opisała to wydanej nakładem OFICYNY BIBLIOFILÓW w 1997 roku, książce.
Mieczysław Wolski był - według niej - niezwykłym człowiekiem, o odwadze graniczącej z brawurą. Pewnego dnia pracująca w ogrodzie kobieta usłyszała wydobywające się spod ziemi głosy i w panice zaczęła rozgłaszać, iż w szklarni straszy - Robotnicy nie mieli pojęcia o istnieniu "Krysi". Wolski, który wobec poważnej i realnej groźby dekonspiracji miał prawo "wymówić" ukrywającym się Żydom schronienie, rozwiązał problem inaczej: zaprosił znajomego policjanta, smakosza pieczarek na wódeczkę i następnie - na oczach wszystkich pracujących w ogrodzie robotników - zabrał go do szklarni, by sobie sam nazbierał ulubionych grzybków. Warunkiem powodzenia ryzykownej akcji była oczywiście martwa cisza, panująca w schronie - rzecz niełatwa do osiągnięcia, przy czterdziestu osobach, małych dzieciach i jednej prawie głuchej kobiecie, która zwykle krzyczała, by usłyszeć samą siebie. A jednak się udało...
Każdego wieczora Wolski odwiedzał swoich "lokatorów" przynosząc wieści ze świata - słuchał radia, co podczas okupacji było zagrożone karą śmierci - i z Warszawy - miał bowiem kontakty z podziemiem.
Życie w schronie toczyło się w nocy, gdy w ogrodzie nikt nie pracował. Kilkoro małych dzieci w wieku 4-10 lat wiedziało, że mają być cicho. Gdy w zabawie zapominały się i zaczynały hałasować, straszono je - wspomina Orna Jagur - nie Babą Jagą, tylko Niemcami, którzy przyjdą i wszystkich zabiją. W efekcie tych upomnień dzieciaki chętnie bawiły się w "Napad Niemców na schron".
Napad rzeczywiście nastąpił. 7. marca 1944 roku Niemcy wpadli do ogrodu, kierując się prosto do szklarni. O ukrywanych pod nią Żydach poinformował ich niejaki Jan Łakiński. Matka Wolskiego, która była świadkiem wydarzeń, opowiedziała autorce, iż Wolski, zdając sobie sprawę z beznadziejności swego położenia, starał się wytłumaczyć gestapowcom, iż tylko on wiedział o schronie. Nie udało mu się jednak uratować siostrzeńca Janusza, ktory akurat był w kryjówce. Obydwaj zostali rozstrzelani wraz z ukrywanymi Żydami.
Orna Jagur wspomina jeszcze, iż podczas wieczornych rozmów Mieczysław Wolski snuł fantazje. Gdy skończy się wojna i Niemcy zostaną pobici, wszyscy mieszkańcy "Krysi" wyjdą na słońce i zaczną żyć jak wolni ludzie. A on będzie sławny, bo przeciwstawił się Niemcom i uratował czterdziestu ludzi od śmierci. Schron pozostanie zabytkiem i ostrzeżeniem na przyszłość - odwiedzać go będą nie tylko Polacy i Żydzi, ale turyści z całego świata.
Tymi wizjami przywracał ukrywającym się Żydom poczucie własnej wartości i godności ludzkiej. Zarażał optymizmem.
Obecna tablica z enigmatycznym tekstem, wciśnięta w zaułek między domem Kultury "OKO" a dawnym "Pewexem" (dziś "Szmateksem"), w żaden sposób nie spełnia tej wizji. Wygląda trochę jak umieszczona przez pomyłkę i na odczepnego. Nie widać też śladów bytności jakichkolwiek turystów ani pielgrzymów. Trzeba się więc cieszyć, że w ogóle jest!
PS. "Wyrokiem Sądu Specjalnego Okręgu Warszawskiego zostali skazani na karę śmierci oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych:
1.Jan Żmirkowski, tokarz, za współpracę z Gestapo jako konfident;
2.Jan Łakiński, ul. Pługa 1/3, za współdziałanie z okupantem w prześladowaniu i tropieniu obywateli polskich pochodzenia żydowskiego;
3.Bolesław Szostak, plut. służby śledczej, za wymuszanie okupu od obywateli polskich pochodzenia żydowskiego pod groźbą oddania w ręce władz niemieckich.
Wszystkie powyższe wyroki wykonane przez zastrzelenie.
Kierownictwo Walki Podziemnej” Źródło: „Biuletyn Informacyjny”, 30 marca 1944
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Książka nie ma w księgarniach. Nie ma jej również - choć być powinna! - w Bibliotece Publicznej na Ochocie. W Warszawie jest dostępna w Bibliotece Narodowej iw BUW-ie.
OdpowiedzUsuńbrawo
OdpowiedzUsuńMIECZYSŁAW WOLSKI TO MÓJ PRADZIADEK CHĘTNIE NAWIĄŻĘ KONTAKT Z OSOBAMI KTÓRE PRZEŻYŁY ALBO PAMIĘTAJĄ TAMTE WYDARZENIA
OdpowiedzUsuńSWEDEN@VP.PL
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrawdziwi polscy patrioci zawsze będą z przejmującym żalem i bólem wspominać wymordowanych przez, jak trafnie ujął to Sellin, "opętanych pogaństwem barbarzyńców" polskich obywateli wyznających judaizm. Niezależnie od dzisiejszego kontekstu, polityki Izraela wobec Palestyny, i innych kontrowersji, są to akty godne wiecznego potępienia. Polscy patrioci z obrzydzeniem odnoszą się również do ciemniactwa i średniowiecznych zabobonów, które leżały u podstaw równie barbarzyńskiego pogromu w Kielcach, gdy opętany nienawiścią rasową motłoch, dokonał zagłady resztek ocalałych z Holocaustu polskch obywateli.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że pan Wolski, Sprawiedliwy Wśród Narodów Świat, nie jest bardziej upamiętniany. Pamiętajmy o tym niezwykłym Polaku, który stał się - jako nie-Żyd - ofiarą podłego antysemityzmu. Stąd, warto to podkreślić, antysemityzm uderza nie tylko w Żydów.