W SŁOWIE "BLOG" SŁYCHAĆ WYRAŹNIE SZUM LANIA WODY. JEDNAK BEZ WODY NIE BYŁOBY ŻYCIA NA ZIEMI...

Trudno powiedzieć, że...

życie domagało się powstania tej książki. Chyba życie rozwiązłe autora, który problematycznym z niej dochodem pragnąłby uregulować swoje lekkomyślne długi
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")

piątek, 8 kwietnia 2011

Wolność, czyli reaktywacja tramwaju konnego

Ząbkowska na Pradze jest gotowa na przyjęcie nowej (a)trakcji
Przezwyciężywszy komunizm, totalitaryzm i zamordyzm, nie odzyskaliśmy pełni wolności. Pozostał bowiem, i zyskał na znaczeniu, jeszcze jeden wróg wolności – szybkość. Wróg to szczególnie podstępny, bo atrakcyjny – szybkie samochody, komunikacja lotnicza, Internet, adrenalina - i przebiegły. Słyszymy wszak zewsząd iż: „czas to pieniądz, „samotnym jest się wtedy, gdy ma się czas”, „szkoda czasu”. Słyszymy i słuchamy się, dyscyplinujemy wewnętrznie (się) i… Nie mamy czasu, by pomyśleć nad sensem tego przekazu.
 Kiedy wół był ministrem i rządził rozsądnie, Szły, prawda, rzeczy z wolna, ale szły porządnie.
Szybkość nie sprzyja kulturze. Wielkie dzieła i ambitne przedsięwzięcia wymagają namysłu, refleksji czyli czasu. Tymczasem w szale prędkości niektórzy twórcy zamiast rzeźb prezentują nam „instalacje” bądź „projekty” albo publikują „notesy”. W pośpiechu nie zauważają, kiedy z artystów stają się hochsztaplerami. Bo sztuka to nie hokus pokus!... Szybkość, pośpiech i zaskoczenie sprzyjają głównie złodziejom kieszonkowym – potwierdzi to każdy policjant. 
Jednostajność na koniec monarchę znudziła; Dał miejsce woła małpie lew, bo go bawiła.
Po remoncie Chłodnej stare tory wróciły na stare tory
 Żyjemy – na własne życzenie - w czasach ekstremalnych – nie uprawiamy już normalnych sportów, tylko właśnie ekstremalne, biegamy na ekstremalne randki (czasem w ich efekcie bierzemy ekstremalne śluby), a w Internecie oglądamy ekstremalne wypadki samochodowe. I generalnie nie uczymy się łaciny, nie wiemy więc, iż extrēmum naprawdę oznacza koniec.
My - to znaczy cywilizacja europejska, niegdyś oparta na łacinie właśnie!... . Stres, korporacja, wyścig szczurów – wszystko to nie pozwala na spokojną i logiczną refleksję, iż szybkość jest najbardziej rzeczywistym przeciwieństwem wolności.
Tylko koni brak!
A przecież można inaczej… Bo „My” to nie znaczy wszyscy… Wojciech Cejrowski w południowo amerykańskiej wiosce spotkał starego Indianina, który, obejrzawszy jego zegarek, stwierdził: „wy macie zegarki, my mamy czas”. Przysłowie chińskie mówi: „Za wszystkie pieniądze świata nie można kupić czasu”. Kurt Vonnegut jr, w swej debiutanckiej – wydanej pół wieku temu – powieści „Pianola”, zawarł fantastyczną wizję społeczeństwa korporacyjnego, która okazała się prognozą. Świat, opisany przez amerykańskiego pisarza SF, otacza nas dziś i pochłania bez reszty. Tę anegdotę dedykuję szczególnie tym, którzy niniejszy projekt uznają za wytwór niewydarzonej fantazji. 
Warszawa – ze względu na historyczną przeszłość niekwestionowana Europejska Stolica Wolności – może teraz rozszerzyć i uaktualnić to zaszczytne miano, stając się Europejskim Centrum Działań Wolnych (a nawet Powolnych). Miastem, którego obywatele celebrują czas i korzystają nie tylko z dnia, ale wręcz rozkoszują się każdą chwilą. 
Tor wolny!

Dlatego właśnie trzeba reaktywować w Warszawie konne tramwaje. Nie omnibusy na gumach dla turystów, ale prawdziwe tramwaje konne na szynach, stanowiące główny środek publicznej lokomocji w rozległym i zabytkowym sercu miasta (z marketingowym - tfu! - symbolicznym uwzględnieniem ulicy Wolność).
 Niewątpliwą i czytelną oznaką odzyskania wolności jest wyjście z podziemia. Warszawa ma wielkie i historyczne tradycje konspiracyjne – do działalności podziemnej na rzecz wolności jej mieszkańców nigdy nie trzeba było przekonywać. Dziś zatem kolejnym krokiem odzyskiwania wolności winna być likwidacja podziemnych przejść dla pieszych. Obywatele to nie krety!… Samochody w centrum – owszem, ale w tunelach i podziemnych parkingach (Nie domagam się zasypania jedynej linii metra, której wieloletnia budowa może być wszak przekornym symbolem już historycznych, stołecznych działań powolnych).




.                                                         ..i swobodny!
 Przedsięwzięcia te, zgodne z europejską tendencją eliminacji ruchu samochodowego z centrów wielkich metropolii, powinny dostać unijne dotacje. Niewątpliwie spowodują na początku drastyczne – z punktu widzenia pośpiesznej codzienności – utrudnienia. W ich efekcie Warszawa może przestanie być jednym z wielu europejskich ośrodków biznesu, bankowości i marketingu i zarządzania; na pewno jednak stanie się jednym na kontynencie miastem, w którym żyć się będzie godnie, przyjemnie i bez stresu. 
Nie chodzi tu bynajmniej o przekształcenie
W - jak Wolność!
stolicy w wielki kurort wypoczynkowy, do którego przyjeżdżać będą wyczerpani pracą ludzie, by regenerować siły – idzie o wyeliminowania konieczności tej „regeneracji” - przewartościowanie sensu życia w mieście i w ogóle. Jest to pomysł proekologiczny, prozdrowotny, i jako taki wyczerpuje kryterium europejskie.
Czy radykalna zmiana jest możliwa?… Dwadzieścia lat temu profesor Witold Zatoński, uchodził za nieszkodliwego wariata, antynikotynowego maniaka, a rozmawiających z nim dziennikarzy interesowało głównie, czy goście w jego domu NAPRAWDĘ nie mogą palić. Dziś skutki jego akcji „Rzuć palenie razem z nami” obserwujemy codziennie. Przed każdym niemal biurowcem sterczą grupki palaczy, bo cały wielopiętrowy budynek stanowi strefę bezdymną. 
Dziesięć lat temu na pierwszej stronie „Rzeczpospolitej” hasłem „Polska niedorzeczna” (Co niestety poprawny politycznie sekretariat redakcji zmienił mi na „Polskę odwróconą od rzek”) zapowiedziałem swą reporterską wyprawę kajakową po Bugu, Wiśle, Noteci, Warcie i Odrze, której celem było zbadanie, dlaczego polskie rzeki służą społeczeństwu praktycznie wyłącznie do odprowadzania nieczystości.

 






Dziś o powrocie Warszawy nad Wisłę mówi się głośno i często, powstało szereg OBYWATELSKICH, społecznych inicjatyw by stolica i inne polskie miasta znów stały się „dorzeczne”. 

Skoro po Wenecji się pływa, po Warszawie można jechać konno!... 

1 komentarz:

  1. Ja bym na Służew pociągnął taką linię, bo tam jest dużo koni i można by robić zmiany zaprzęgów. Poza tym ja tam mieszkam niedaleko i gdyby to połączyć z Metrem, byłoby jakoś sensownie, prawda ? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń