Niedzielną mszę świętą spędziłem – ten czasownik bywa często
adekwatny do stanu mojej religijności – w kościele dzieciństwa. Neogotycka świątynia Najczystszego Serca Maryi na placu
Szembeka (oficjalny adres to Chłopickiego 2) powstała w okresie międzywojennym
by upamiętnić bitwę Powstania Listopadowego pod Olszynką Grochowską. Ostatni raz, jak pamiętam, byłem w niej z okazji bierzmowania – prawie czterdzieści lat
temu. Choć otoczenie ( a zwłaszcza oparkanienie) uległo sporym zmianom, to
wnętrze kościoła pozostało – stwierdziłem to z lekkim wzruszeniem –prawie niezmienione. Nawet boczne wejścia tak jak czterdzieści lat temu były na głucho
zamknięte. Ta sama posadzka, ten sam wystrój, ambona – choć zgodnie z
wytycznymi II Soboru Watykańskiego (nie jestem pewien, czy rzeczywiście są
takie zalecenia, ale tak mi się to właśnie kojarzy) nie używana – wciąż na
swoim miejscu; te sama witraże, te same figury i obrazy. Kandelabry i
konfesjonały również nie zmienione. Ta sama droga krzyżowa.
Miejsce gdzie po raz pierwszy się spowiadałem i przyjmowałem
komunię świętą naprawdę istnieje.
A ja w tym kościele byłem pierwszy raz w życiu dopiero niedawno. Tak jakoś wyszło, że południowa część prawobrzeżnej Warszawy dopiero od pewnego czasu jest przeze mnie penetrowana :)
OdpowiedzUsuń