Warszawskie słupki utrudniające samochodom wjazd na chodniki są wyrazem
aktywności stołecznych władz, służb miejskich
i... korozji. Widocznym dowodem na to, że w życiu miasta nie ma reguł.
Niekiedy jednak stanowią swoistą historyczną
pamiątkę, choć można się tylko domyślać, czego pozostałością są.

Mniejszy od normalnotorowych profil każe domyślać
się, że ochockie słupki były kiedyś szlakiem wąskotorówki. Niemiecka nazwa huty z kolei sugeruje,
że zostały wyprodukowane podczas okupacji, albo jeszcze wcześniej –
za Najjaśniejszego Pana Franciszka Józefa.

Swoista, bardzo niepozorna pamiątka, jest cenna w
mieście, którego włodarze dość lekceważąco traktują historię codzienności,
choćby niefrasobliwie zmieniając dobrze utrwalone w pamięci warszawiaków nazwy miejsc,
na całkiem niewydarzone. To im właśnie zawdzięczamy „Metro Wilanowską” zamiast Dworca
Południowego i „Pralkę Krakowską”
zamiast pętli Okęcie.
Nie są to niewątpliwie słupki milowe, ale mogą być nieobojętne
każdemu prawdziwemu mieszkańcowi stolicy.
Zanim pójdą na złom.
O, proszę - ostatnio też przechodziłem koło jakiegoś miejsca, gdzie stare szyny były użyte tym razem chyba w charakterze barierki/dekoracji. Tylko to był długi spacer i za diabła sobie teraz nie przypomnę.
OdpowiedzUsuńWitamy w GTWb :)
OdpowiedzUsuńO tak, ze słupkami trzeba być spostrzegawczym. Bywa, że szyny trafiają się przedwojenne. Do wąskotorówek też mam słabość, zwiedzam (jak mogę) ich pozostałości pod Warszawą (i nie tylko), zwłaszcza mostki i stacyjki. :)
Już ich nie ma..
OdpowiedzUsuń