W SŁOWIE "BLOG" SŁYCHAĆ WYRAŹNIE SZUM LANIA WODY. JEDNAK BEZ WODY NIE BYŁOBY ŻYCIA NA ZIEMI...

Trudno powiedzieć, że...

życie domagało się powstania tej książki. Chyba życie rozwiązłe autora, który problematycznym z niej dochodem pragnąłby uregulować swoje lekkomyślne długi
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")

piątek, 18 października 2013

Wyłączyć tego prostaka


W filmie „Czarny czwartek” Antoniego Krauzego jest scena, w której Zenon Kliszko - drugi po Gomułce prominent ówczesnego PRL - mówi, że strajk w stoczni Gdyńskiej jest kontrrewolucją. A „z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela!”. Sentencja ta przeszła bynajmniej nie tylko do historii, ale wciąż znajduje praktyczne odzwierciedlenie w polskiej polityce.

Niedawno  poseł Stefan Niesiołowski zażądał odwołania prezesa Polskiej Akademii Nauk profesora Michała Kleibera, gdyż ten zachęcał do debaty  z Antonim Macierewiczem. A dyskusja z Macierewiczem, wedle Niesiołowskiego, byłaby tym samym mniej więcej co rozmowa z Łysenką. Sowieckim naukowcem, który kwestionował teorię ewolucji. A Stefan Niesiołowski, jako profesor biologii przecież, wie, że z „kontr ewolucją” się nie rozmawia…
O strzelaniu Stefan Niesiołowski co prawda nic jeszcze nie nadmieniał, ale – niestety! - drogą luźnych skojarzeń przypomniała mi  się w tym momencie Łódź. Bo tam właśnie urodził się Zenon Kliszko, tam mieszka Stefan Niesiołowski. I tam właśnie - ilekroć odwiedzam moje rodzinne groby na Starym Cmentarzu - idąc główną alejką mijam zawsze mogiłę Marka Rosiaka, zastrzelonego 19 października 2010 w swoim miejscu pracy, czyli  biurze poselskim Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi.
Jutro miną trzy lata od tej zbrodni. Strzelający do Rosiaka Ryszard Cyba, miał według świadków wydarzenia, krzyczeć, że nienawidzi PiS-u i chce zabić Kaczyńskiego. Zaatakował też innego pracownika biura, Pawła Kowalskiego, usiłując mu poderżnąć gardło nożem myśliwskim. Już później, obezwładniony, w obecności mediów, wyraził żal, że odebrano mu broń bo by powystrzelał wszystkich pisowców.
Choć morderca głośno i  precyzyjnie definiował obiekty swojej nienawiści i cele zbrodniczych zamiarów, niemal natychmiast pojawiły się informacje, że planował też zabójstwo jednego z polityków SLD. Późniejsze ustalenia śledztwa nie potwierdziły tych doniesień.

Kończ błaźnie

Zaś tydzień po tej wstrząsającej zbrodni „Gazeta Wyborcza” podała sensacyjną informację, jakoby dwie godziny przez zabójstwem Rosiaka, Cyba miał odwiedzić biuro poselskie Stefana Niesiołowskiego.
- Pewnie już wtedy miał przy sobie pistolet, nóż i paralizator - mówił w GW Niesiołowski. - Kiedy o tym usłyszałem, przeszedł mnie dreszcz. Pewnie chciał zabić i mnie.
Ówczesnym zdaniem Niesiołowskiego cała ta sytuacja ostatecznie podważyła twierdzenie, że motywem działania Ryszarda C. była nienawiść do polityków PiS.
Śledztwo  jednak nie potwierdziło również tego faktu. A portier, który według  Aleksandry Woron, dyrektorki biura Niesiołowskiego miał rozpoznać Cybę na podstawie publikowanych zdjęć, stwierdził że  nie jest pewien czy rzeczywiście był to ten sam facet. 3 listopada  2010 roku Wirtualna Polska podała, że prokuratura zabezpieczyła materiały z monitoringu biura Niesiołowskiego, ale okazało się, że nagrań z 19 października już nie ma.
„Ostateczne podważenie twierdzenia, że motywem działania Ryszarda C. była nienawiść do polityków PiS” – nie zakończyło się sukcesem. A wyrok skazujący Cybę na dożywocie, świadczy o tym, że działał on świadomie i z premedytacją. Politycznych okoliczności śmierci Marka Rosiaka nie udało się załgać. Zginął, bo jego morderca chciał wystrzelać pisowców.  

Co ty możesz sobie życzyć, cymbale

Prawie trzy lata później 19 września 2013 roku - czyli dziesięć dni temu – podczas warszawskiej konferencji „Mowa nienawiści w debacie publicznej - gdzie spoczywa odpowiedzialność?”, sekretarz  generalny Rady Europy Thorbjoern Jagland – stwierdził, że „Mowa nienawiści może prowadzić nie tylko do aktów nienawistnych wypowiedzi, ale także do działań motywowanych nienawiścią”.
Również minister Michał Boni przekonywał, że jednym z najważniejszych zadań jest budowanie tamy dla przeobrażania się mowy nienawiści w akty nienawiści. Mówił, że konieczne jest tworzenie odpowiednich norm prawnych, ale również tworzenie norm społecznych i dobrego klimatu społecznego dla przeciwdziałania mowie nienawiści. Według Boniego „trzeba braterstwa i porozumienia z braćmi i siostrami żydowskiego pochodzenia, braćmi i siostrami muzułmanami, braćmi i siostrami Romami, braćmi gejami, siostrami lesbijkami i osobami o zmiennej tożsamości płciowej”.
O „braciach i siostrach z PiS-u”, minister z PO najwyraźniej chyba zapomniał, choć to jeden z nich  jest jedyną dotychczas - na szczęście! – ofiarą „przeobrażania się mowy nienawiści w akty nienawiści”. Zamordowanie Marka Rosiaka jest wszak przykładem praktycznej realizacji tej tezy. Tu i teraz, w Polsce. W żadnym jednak omówieniu wspomnianej konferencji nie znalazłem przywołania tej tragedii, choć przecież trudno o lepszą ilustrację istniejącego, palącego społecznego problemu…

Wy cały czas chamstwo prezentujecie

W „debacie publicznej” definiowanej przez mainstream nie ma bowiem miejsca dla „braci i sióstr z PiS-u”. Są oni raczej postrzegani jako społeczna i polityczna patologia, sekta wyznawców „religii smoleńskiej”. Dostrzega się też u nich wyraźne skłonności do faszyzmu… Kilka tygodni temu, w rozmowie z Moniką Olejnik w radiu Zet, profesor Aleksander Smolar, mówiąc o sytuacji w Polsce, stwierdził m.in.: „że elektorat PiS jest bardziej zdyscyplinowany i prosto z mszy idzie na wybory”. Profesor nie był łaskaw określić skąd się bierze przy urnach elektorat innych partii, pozostawił więc – przynajmniej w moim odczuciu – wrażenie pewnej stygmatyzacji. Jego zdaniem – tak to rozumiem – zwolennicy PiS to ludzie, którzy głosują nie tyle zgodnie z własnymi przekonaniami, co wykonują usłyszane z ambony rozkazy.
Wydawałoby się że tragiczna śmierć Marka Rosiaka i poważne poranienie Pawła Kowalskiego powinny wywołać jakąś refleksję. Także u Stefana Niesiołowskiego, który ma przecież także piękną opozycyjną kartę w swoim życiorysie. I w czasach PRL należał do tych, z którymi - według  Zenona Kliszki – się nie rozmawiało, tylko się do nich strzelało.
Niestety nie… Podczas blokady Sejmu przez związkowców protestujących przeciw podniesieniu wieku emerytalnego 11 maja 2012 roku Stefan Niesiołowski powiedział Ewie Stankiewicz, dziennikarce, która próbowała z nim, jako osobą publiczną, porozmawiać.: „Won do PiS-u!”
Trudno przypuszczać, by – w przeciwieństwie do Zenona Kliszki - przeszedł tym stwierdzeniem do historii polskiej aforystyki. Z drugiej strony jednak trudno się nawet dziwić. Kliszko był w końcu miłośnikiem Norwida, natomiast Niesiołowski pozostanie już tylko - co najwyżej! - przeciwnikiem Łysenki.
Ps. Tytuł i kolejne śródtytuły są odzywkami Stefana Niesiołowskiego kierowanymi do występujących podczas posiedzeń Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej, posłów: Dawida Jackiewicza, Ludwika Dorna, Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Cytaty za „Gazeta Wyborcza” z 14 maja 2012 roku. 
Tekst opublikowany w "Gazecie Polskiej Codziennie" 1.10.2013r. przypomniam z drobnymi poprawkami z okazji trzeciej rocznicy zamordowania Marka Rosiaka.

3 komentarze:

  1. Tak niestety jest, zabiją i nawet nie przeproszą. Mord polityczny to stały rytuał od kilkudziesięciu lat. Wczoraj zmarł Kiszczak, on by na ten temat miał bardzo wiele do powiedzenia. Ale milczał ... wszystko do czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. PiSdeczko kaczystowska, jak tam ci się podoba zamordystyczna kontrrewolucja (lub jak wolisz: deewolucja) PiSu po 2016 roku? Zgaduję, że cieszysz się niepomiernie oglądając codziennie propagandę kurwizyjną a mowa nienawiści jaka płynie od lat z gęb kaczystów to miód dla twoich uszu?

    OdpowiedzUsuń