"(...) Z tego okresu pochodzi pyszna anegdota, którą usłyszałem przed laty w
Londynie. Otóż pewien dżentelmen był kasjerem i przeżył akcję podziemia
(najprawdopodobniej Narodowych Sił Zbrojnych) na kasy wyścigów. Młodzi
ludzie zastawili personel bronią, a nasz bohater stanął w poprzek kasy
pancernej i rozłożył ręce, dostrzegłszy swego kuzyna. Wówczas miał
miejsce dialog: – Andrzej, i ty z tymi bandytami? A na to Andrzej:
– Wuj się nie wygłupia. Wuj otwiera kasę. Do wybuchu Powstania nie rozmawiali ze sobą.(...)"
To fragment tekstu o warszawskich wyścigach konnych, opublikowanego w dzisiejszym Życiu Warszawy. Wytłuszczenia i zaczerwienienia moje. Autor i korekta niech się czerwienią ze wstydu sami.
Strony
W SŁOWIE "BLOG" SŁYCHAĆ WYRAŹNIE SZUM LANIA WODY. JEDNAK BEZ WODY NIE BYŁOBY ŻYCIA NA ZIEMI...
Trudno powiedzieć, że...
życie domagało się powstania tej książki. Chyba życie rozwiązłe autora, który problematycznym z niej dochodem pragnąłby uregulować swoje lekkomyślne długi
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")
(Stefan Wiechecki "Znakiem tego")
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz