Dziś, czyli 7 października o 13:40 Citi Handlowy przysłał mi smsa. „Uprzejmie informujemy, ze Pana reklamacja z 02.10.2013 jest w trakcie rozpatrywania. Prosimy o cierpliwosc. Dziękujemy”.
Oznacza to ni mniej ni więcej, że satysfakcję już mam. Teraz czekam na pieniądze. Rzeczonego w smsie 02.10 czyli w minioną środę postanowiłem skorzystać z wpłatomatu ulokowanego w sieni oddziału Citi Handlowego przy warszawskim placu Zawiszy. Zalogowawszy się kartą i PIN-em wykonałem skrupulatnie wszystkie instrukcje po czym – gdy urządzenie otworzyło paszczę – wetknąłem w nią 180 zł. Jedną setkę, jedną dwudziestkę i sześć dziesiątek. Wpłatomat banknoty połknął, chwilę dłuższą pomedytował, a potem nagle wyświetlił komunikat, że transakcja nie może być zrealizowana i że zaprasza później. Po czym oddał mi kartę, a forsy nie.
Lekko zgłupiałem, bo do tej pory czegoś takiego nie widziałem. Zgłosiłem fakt kierowniczce oddziału – zainteresowała się i poprosiła bym chwilę poczekał. Czekając sprawdziłem na terminalu, czy wpłacana kwota nie pojawiła się – mimo wszystko – na moim koncie. Nie pojawiła się. Pojawiła się natomiast kierowniczka, by stwierdzić, że w sumie niewiele może, bo bankomat jest sprawdzany raz w tygodniu właśnie w środę i dziś już był, dlatego powinienem złożyć reklamację. I skierowała mnie do koleżanki.
Koleżanka najpierw sprawdziła, czy 180 złotych nie znalazło się na moim koncie, a potem stwierdziła, że zamiast pisać lepiej będzie zadzwonić do Citiphone, gdzie można złożyć reklamację ustnie. Zostanie ona utrwalona bowiem w trosce o najwyższą jakość obsługi wszystkie rozmowy są nagrywane. Kiedy więc rozmawiałem telefonicznie z trzecią już przedstawicielką Citi Handlowego, druga pani poinformowała mnie, że właśnie dostała sygnał, że coś z tym wpłatomatem jest nie tak i będzie sprawdzany. Przy okazji podzieliła się prywatną refleksją, że pierwszy raz słyszy o tak dziwnym zachowaniu wpłatomatu. Rozstaliśmy się w przyjaźni i atmosferze wzajemnego zrozumienia – zarówno z paniami w oddziale jak i z konsultantka w telefonie.
Zapewne wspomnienie tej atmosfery sprawiło iż dopiero w niedzielę rano – czyli 06.10 – doszedłem do wniosku, że coś jest do cholery nie tak?!… Że gdybym to ja pobrał sobie z Citi Handlowego 180 nienależnych mi złotych na przykład robiąc taki nielegalny w mojej sytuacji debet na koncie, to byłbym po trzech dniach zanękany na amen monitami, groźbami, a może nawet już w areszcie!… Wydzwoniłem więc – z pewnym trudem, bo po drodze musiałem wstukać szesnastocyfrowy numer karty, a to nie łatwa sztuka – niedzielnego konsultanta Citi Handlowego, któremu przedstawiłem swój punkt widzenia na takie traktowanie, było nie było, wiernego klienta. Konsultant w odpowiedzi stwierdził, że moją reklamację widzi, natomiast w niedzielę to on nic nie może. Zażądałem więc stanowczo, by w poniedziałek, Citi Handlowy poinformował mnie o losach mojej reklamacji. Uzyskałem zapewnienie, zę zrobi co w jego mocy.
Mógł, okazało się w poniedziałek, niewiele, praktycznie nic. Wyczekawszy więc do południa, uskuteczniłem kolejny szturm telefoniczny. Tym razem Citiphone było znacznie lepiej ufortyfikowane, skwapliwie wytykało mi popełnione podczas wprowadzania szesnastocyfrowego numeru błędy, a kiedy tych błędów nie popełniałem, równie skwapliwie się rozłączało. Po pół godzinie oblężenia postanowiłem złożyć kolejna reklamacje przez Internet. Okazało się jednak, że tu też już na mnie czekali. Kiedy już bowiem w stosownym formularzu opisałem całe wydarzenie i zarządziłem wysłanie, po kilkunastu sekundach dostałem odpowiedź, że w swoim tekście zawarłem znaki uznane przez Citi online za niebezpieczne. W związku z czym nie został on przyjęty. Nie dostałem jednak bynajmniej, tekstu do poprawy, skądże… Musiałem jeszcze raz powtórzyć cały opis, mimo iż wcześniej użyłem opcji „zapisz”. Być może rzeczywiście „zapisałem” ale gdzieś w kosmosie.
Znów przypuściłem szturm telefoniczny. Udało się połączyć z konsultantką, która wysłuchawszy moich pretensji, stwierdziła że ona praktycznie w tej sprawie niewiele może… Lekko już rozjuszony stwierdziłem, iż wydaje mi się, że zależy mi nie tyle na rozmowie z kimś niewładnym co z kompetentnym przedstawicielem mojego banku, który to bank zaczął grać ze mną nie fair. Bliska płaczu konsultantka zaproponowała mi rozmowę z kierownikiem Citiphone, którego może poprosić do telefonu.
Powtórzyłem więc – już temuż kierownikowi – po raz kolejny całą historię, podkreślając niepoważne i nieprofesjonalne według mnie zachowanie banku w tej – wyraziłem nadzieję – nadzwyczajnej sytuacji. I bezczelnie zapytałem o satysfakcję, czyli formę wynagrodzenia mi ewidentnej szkody jaką ponoszę, nie mogąc dysponować moimi własnymi pieniędzmi z winy banku. Kierownik obiecał, że się zorientuje. Ta rozmowa - jak rozumiem – również została nagrana, w celu zapewnienia najwyższej jakości świadczonych przez Citi Handlowy usług.
Półtorej godziny później otrzymałem cytowanego na wstępie smsa.